Kilka godzin na lotnisku w Warszawie (jakoś zeszło), trochę drzemki w samolocie i znów kilka godzin na lotnisku, tym razem w Tel Avivie. Było trochę zamieszania z odbiorem spod szkoły, bo autobus przyjechał ponad godzinę później, niż zaplanowano, ale w końcu dzięki mamie koleżanki Ady (jest policjantką, więc ma zmysł organizacyjny) udało się ten lekki chaos opanować. Większość partnerów izraelskich chodzi do szkoły Ort, która zwolniła dzisiaj tych uczniów z lekcji, więc razem z naszymi poszli do domu, aby trochę odpocząć, a potem wspólnie spędzać czas. Troje uczniów uczęszcza do innej szkoły, a ta nie była tak wspaniałomyślna, więc Julia, Aldona i Bartek poszli razem z grupą licealistów niemieckich zwiedzać Jaffę, skąd dopiero po lekcjach zostali zabrani do domów. Większość jednak spędziła przedpołudnie i wczesne popołudnie na plaży, wsłuchując się w szum fal. A co, po takich trudach trochę relaksu na ciepłym piaseczku przy błękitno – turkusowym Morzu Śródziemnym nam się po prostu należało!
Urszula Iwaszczuk