Rodziny druzyjskie są bardzo zżyte (o gościnności nie wspominając), zatem polscy uczniowie zostali zaproszeni na śniadanie do dziadków Naema (tyle osób!), po czym rodziny przygotowały atrakcje indywidualnie. Zuza,Marta i Kaja były na granicy z Libanem, inni nad morzem, był też pobyt na cmentarzu druzyjskim, zakupy w centrum handlowym. Niektórym pozwolono potrzymać izraelskie karabiny wojskowe. W tym miejscu dodam, że to nic nadzwyczajnego, bo Izraelczycy, służący w armii zabierają broń na weekend do domu. Żołnierzy, udających się na weekend do domu można zobaczyć wszędzie – wszyscy z ogromnymi plecakami i „giwerami”, a wyglądają jak harcerze, wracający z obozu letniego. Adrian mówi, że Antek chciał zjeść papugę Ameera, bo myślał, że to … na obiad (ha ha ha). Na wieczór zaplanowano (jakżeby inaczej) wspólne spotkanie u jednego z druzyjskich hostów.
Urszula Iwaszczuk