Niektórzy głośno marzyli: „Może odwołają nasz lot i zostaniemy tu dłużej”. Potem trochę czasu w domach i o 17.00 spotkaliśmy się w umówionym punkcie, aby odjechać na lotnisko. Wyjechaliśmy z opóźnieniem (ale pan Shmulik to przewidział), bo młodzież nie mogła się rozstać. Były niekończące się uściski i płacz. Na lotnisku z sukcesem przeszliśmy liczne kontrole, znaleźliśmy bramkę na samolot do Wrocławia i mieliśmy jeszcze ponad godzinę na zwiedzanie lotniska. Jeszcze tylko lot do Wrocławia, przejazd autobusem do Kościana i uczniowie wrócą w objęcia stęsknionych rodziców o świcie w poniedziałek.
W drodze na lotnisko wspominano przeróżne wydarzenia z pobytu u rodzin. Niektórzy opowiadali o wspólnym karaoke w mieszkaniu kolegi na 27. piętrze, inni o imprezie urodzinowej członka rodziny, o spotkaniu znanego na całym świecie artysty Uri’ego Gellera, Aldona o wrażeniu, jakie zrobiła na niej koleżanka – żołnierka, a przede wszystkim zachwycali się gościnnością izraelskich gospodarzy. Wracamy do domu bogatsi o ogrom wiedzy i doznań, które na zawsze pozostaną w pamięci.
Urszula Iwaszczuk